Zapraszamy do przeczytania krótkiego wywiadu na temat znieczuleń zewnątrzoponowych (ZZO) w oławskim szpitalu. Na pytania odpowiada pani Aleksandra Chlebicz, położna z Oddziału Ginekologiczno-Położniczego w Zespole Opieki Zdrowotnej w Oławie.
Zaczniemy może trochę nudno, bo od cyferek, ale to dobry punkt wyjścia - według naszych wewnętrznych statystyk już ponad 50% porodów w oławskim szpitalu odbywa się w znieczuleniu zewnątrzoponowym.
Aleksandra Chlebicz: Tak, zgadza się. W 2023 roku powitaliśmy na świecie 823 dzieci. Spośród tylu porodów aż 60% odbyło się w znieczuleniu zewnątrzoponowym. Pierwsza połowa 2024 roku kształtuje się podobnie – ponad 50% podanych znieczuleń.
Czyli pacjentki podchodzą dość optymistycznie do tematu znieczulenia zewnątrzoponowego?
Aleksandra Chlebicz: Podejście pacjentek jest bardzo różne. Niektóre panie wiedzą od początku, że chcą urodzić bez znieczulenia, inne boją się wkłucia, są niezdecydowane, a jeszcze inne są świadomie nastawione na znieczulenie. Każda pacjentka jest informowana, jak ZZO wpływa na ich ciała, na poród i jak wygląda podanie takiego rodzaju znieczulenia. Czasami lęk przed ZZO pochodzi z niewiedzy, dlatego wszystko dokładnie tłumaczymy. Ostatecznie często słyszymy zdanie „jak dobrze, że się zdecydowałam”, szczególnie od tych pacjentek, które mogą odnieść się do swojego wcześniejszego porodu bez znieczulenia.
Dziś można stwierdzić, że znieczulenie zewnątrzoponowe to nie luksus, tylko codzienność dostępna dla… każdej rodzącej?
Aleksandra Chlebicz: Dla każdej, o ile oczywiście nie ma przeciwskazań zdrowotnych i poród jest w odpowiedniej fazie. Jeżeli znieczulenie zostałoby podane za szybko, akcja porodowa mogłaby zostać zahamowana, a jeśli za późno – mogłoby to zakłócić fazę parcia.
Skąd więc wiadomo, w którym momencie podać znieczulenie?
Aleksandra Chlebicz: nad tym właśnie czuwamy my, położne. Obserwujemy pacjentkę od początku porodu i kontrolujemy czynność skurczową. Na tym etapie proponujemy rodzącym także inne, niefarmakologiczne metody łagodzenia bólu. Na naszym oddziale dostępne są różne formy począwszy od aktywności fizycznej, takiej jak ćwiczenia na piłkach, przy drabinkach, na materacach, worku sako i na podwieszanych taśmach, przez aromaterapię i muzykoterapię, przezskórną stymulację elektryczną, na gazie rozweselającym kończąc. Wybór jest więc duży. A gdy ocenimy, że poród wchodzi w odpowiednią fazę, lekarz anestezjolog podaje znieczulenie.
Jak to się odbywa?
Aleksandra Chlebicz: Anestezjolog najpierw zapoznaje się z wynikami badań krwi pacjentki. Jeśli nie widzi przeciwwskazań, robi wkłucie w odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Wprowadza cieniutki cewnik, przez który jest podawane znieczulenie. Cewnik zostaje przymocowany do pleców pacjentki, aby w razie potrzeby można było podać dodatkową dawkę znieczulenia. ZZO zaczyna działać po około 15 minutach. Obszar wkłucia jest oczywiście wcześniej znieczulany.
I co dalej się dzieje z pacjentką? Gdy wreszcie już czuje ulgę, to kładzie się i czeka na urodzenie dziecka?
Aleksandra Chlebicz: Nie, po podaniu znieczulenia pacjentki nadal są aktywne. Z pomocą położnych wykonują ćwiczenia, są zachęcane do aktywności z użyciem różnych wspomnianych już wyżej akcesoriów, takich jak piłki, worki sako, taśmy itp. A gdy rozpoczną się skurcze parte i jest odpowiednie rozwarcie, przechodzimy do kolejnej fazy porodu.
Czyli to w tym momencie rodząca kładzie się na łóżku?
Aleksandra Chlebicz: Niekoniecznie. W naszym szpitalu po podaniu znieczulenia kobieta może urodzić w każdej pozycji, m. in. na boku, na kolanach czy na stojąco.
Można więc pokusić się o takie podsumowanie, że poleca pani rodzącym kobietom skorzystanie ze znieczulenia zewnątrzoponowego?
Aleksandra Chlebicz: Nie mogę polecić tego w sposób jednoznaczny, bo to, co jest dobre dla jednej rodzącej, niekoniecznie jest korzystne dla drugiej. Kobiety mają różne potrzeby, oczekiwania i próg bólu. Faktem jednak jest, że – jeśli nie ma przeciwwskazań do ZZO – poród może przebiegać nierozpraszany przez ból. A to z pewnością można nazwać zaletą.