Zapraszamy do zapoznania się z ważnym tematem dotyczącym dawstwa narządów i tkanek. W niniejszym wywiadzie poruszone zostały kwestie m. in. śmierci mózgu, poboru organów oraz procesu dopasowania biorcy. Na pytania odpowiada Marta Zając, lekarz anestezjolog z Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Zespole Opieki Zdrowotnej w Oławie, koordynator szpitalny ds. transplantologii.
- Zacznijmy od kwestii, która była punktem wyjścia do przeprowadzenia tego wywiadu - dzięki działalności OAiIT Zespół Opieki Zdrowotnej w Oławie znalazł się w gronie szpitali z największą aktywnością donacyjną w 2024 r. Czym tak właściwie jest donacja i co oznacza dla naszego szpitala obecność w tej czołówce.
Marta Zając: - Tak, zgadza się, otrzymaliśmy niedawno tę informację z Ministrstwa Zdrowia. Oczywiście poczuliśmy bardzo dużą satysfakcję, ponieważ to wyróżnienie jest owocem ciężkiej pracy całego zespołu. Ale najpierw wyjaśnię termin donacja – w odniesieniu do omawianego aktualnie tematu jest to dobrowolne przekazanie organów lub tkanek celem transplantacji. W związku ze znalezieniem się we wspomnianej czołówce nasz oddział otrzymał kwotę 100 000,00 zł na zakup lub dofinansowanie do zakupu sprzętu medycznego wspierającego pracę oddziału w ramach realizacji przez Ministerstwo Zdrowia Narodowego Programu Transplantacyjnego.
- Proszę wyjaśnić, w jaki sposób należy rozumieć określenie „dobrowolne przekazanie”, skoro pobranie narządów następuje po śmierci pacjenta. Czy to do rodziny zmarłego należy ostateczna decyzja?
MZ: - I tak, I nie. Generalnie polskie prawo stanowi, że każdy z nas jest altruistą i po śmierci może ofiarować swoje narządy, aby ktoś inny mógł żyć. Obierając taki punkt wyjścia, uznajemy, że do pobrania narządów nie jest potrzebna żadna dodatkowa zgoda. Istotny jest natomiast sprzeciw. A można go wyrazić za życia na trzy sposoby. Po pierwsze – ustnie w obecności co najmniej dwóch osób, które poświadczą, że taką opinię na temat pobierania narządów od zmarłego kiedyś usłyszały. Po drugie, przekazując go pisemnie, np. w liście, mailu lub w postaci oświadczenia woli, opatrzonego własnoręcznym podpisem. Świadkami tego rodzaju sprzeciwu również muszą być co najmniej dwie osoby. Trzeci sposób polega na osobistym zgłoszeniu woli do Centralnego Rejestru Sprzeciwów.
Jeśli choć jeden sprzeciw zostanie potwierdzony, przerywamy procedurę. Jednak jeśli pacjent nie wyraził samodzielnie sprzeciwu za życia, naturalne wydaje się stwierdzenie, że można pobrać od niego narządy – ale to oczywiście teoria. W praktyce zawsze szanujemy zdanie rodziny, jest ono dla nas bardzo ważne. Jeśli członek rodziny definitywnie nie wyraża zgody na pobranie narządów od zmarłego – nawet pomimo braku jego osobistego sprzeciwu – musimy uszanować taką postawę, mając na uwadze delikatność całej sytuacji.
- W którym momencie pacjent staje się potencjalnym dawcą?
MZ: - W momencie komisyjnego stwierdzenia śmierci mózgu. Gdy to nastąpi, człowiek zostaje uznany za zmarłego. Wtedy właśnie przekazuję rodzinie informację, że zmarły jest potencjalnym dawcą i pytam, czy za życia wyraził sprzeciw na oddanie narządów.
- Proszę opowiedzieć coś więcej o procesie stwierdzania śmierci mózgu. Kto i w sposób o tym orzeka?
MZ: - Proces orzekania o śmierci mózgu opiera się na wnikliwej analizie badań klinicznych i instrumentalnych. Oznacza to, że powołana do tego celu komisja, składająca się z neurologa lub neurochirurga i anestezjologa, skrupulatnie bada pacjenta, aby wykluczyć inne niż śmierć mózgu przyczyny jego stanu, takie jak np. zatrucie czy zaburzenia metaboliczne. Po wyeliminowaniu innych powodów, dodatkowo w odpowiednich wskazaniach następuje badanie instrumentalne (m. in. badanie obrazowe), mające na celu potwierdzenie braku aktywności mózgowej. Dodam jeszcze, że śmierć mózgu musi być oczywiście przez komisję stwierdzona jednogłośnie. Proces ten trwa od kilkunastu godzin do kilku dni, a komisja ściśle przestrzega schematu postępowania opisanego w Obwieszczeniu Ministra Zdrowia w sprawie kryteriów i sposobu stwierdzenia trwałego nieodwracalnego ustania czynności mózgu.
- Co się dzieje dalej z ciałem zmarłej osoby? Czy od każdego można pobrać narządy?
MZ: - Nie każda osoba może być dawcą. Zmarły jest szczegółowo badany – musimy się upewnić, że nie ma chorób dyskwalifikujących od pobrania narządów, aby nie przenieść choroby do organizmu biorcy. Do czasu przyjazdu zespołu pobierającego muszę zadbać o narządy w taki sposób, aby ich stan nie uległ pogorszeniu, bo to zaprzepaściłoby szansę na przeszczep.
- Jakie organy pobiera się najczęściej w oławskim szpitalu?
MZ: - Zdecydowanie nerki, ale zdarzały się również pobrania wielonarządowe.
- Jakie działania są podejmowane od momentu zakwalifikowania zmarłego jako dawcy?
MZ: - Rozpoczyna się skomplikowany proces, wymagający wiele pracy, zazwyczaj z poświęceniem czasu prywatnego i polegający na ścisłej współpracy wielu ośrodków, co jest logistycznie planowane przez koordynatorów na poziomie szpitalnym, regionalnym i krajowym. Po odbyciu rozmowy z rodziną zgłaszam koordynatorowi krajowemu w Poltransplant (jest to Centrum Organizacyjno-Koordynacyjne ds. Transplantacji) oraz koordynatorowi regionalnemu, że na naszym oddziale znajduje się dawca narządów po komisyjnym orzeczeniu o śmierci mózgu. Koordynator krajowy, który jest informowany o każdym etapie tego procesu, w pierwszej kolejności sprawdza Centralny Rejestr Sprzeciwów, aby upewnić się, czy przypadkiem nie podejmujemy działań wbrew woli zmarłego. Następnie kontaktuje się z ośrodkami wykonującymi transplantacje i przekazuje im wszystkie informacje medyczne o dawcy, w tym również wiek, wagę i wzrost.
Należy również skorelować ze sobą wszystkie osoby i instytucje zaangażowane w to przedsięwzięcie, przygotować dokumentację, zebrać zespół pobierający i przeszczepiający, zabezpieczyć transport do określonych ośrodków. To oczywiście tylko niektóre działania, jakie musimy wykonać, a przeciwności losu, na jakie natrafiamy, jest mnóstwo. Organ należy dostarczyć jak najszybciej, w przeciwnym razie nie będzie zdatny do przeszczepu, a droga do pokonania to nierzadko setki kilometrów. Spraw do skoordynowania jest multum, a to wszystko przy dużej dawce adrenaliny i w ciągłym stresie, bo praca koordynatora nigdy się nie kończy. W każdej chwili może nastąpić jakaś awaria, wyrwa w planie, dziura, którą trzeba natychmiast załatać, bez względu na to, gdzie się aktualnie przebywa. Tu stawką jest ludzkie życie.
- I to życie często udaje się uratować dzięki przeszczepowi.
MZ: - Niekiedy nawet nie jedno. Człowiek, w zależności od stanu zdrowia, może być dawcą kilku narządów i tkanek. Ponadto zdarza się, że jedna wątroba pobrana od dorosłego zostaje podzielona na dwie części, dzięki czemu może zostać przeszczepiona dwojgu dzieci. Muszę również zaznaczyć, że transplantacja ratuje nie tylko życie, lecz także jego komfort - teoretycznie da się żyć z niewydolnymi nerkami, ale w praktyce wiąże się to z ogromną uciążliwością spowodowaną częstymi dializami, na które trzeba jeździć kilka razy w tygodniu, a po których cały następny dzień człowiek dochodzi do siebie.
- W jaki sposób łączy się biorcę z dawcą?
MZ: - Biorca jest dopasowywany na podstawie informacji o dawcy przekazywanych przez koordynatora krajowego. Wszystkie dane są widoczne w ogólnokrajowym rejestrze i są udostępniane ośrodkom przeszczepowym.
- Kto zatem może otrzymać potrzebny narząd? Zapewne istnieje rejestr osób czekających na przeszczep?
MZ: - Tak, oczywiście. Jest to Krajowa Lista Oczekujących, do której kwalifikują odpowiedni specjaliści. Narząd od dawcy w pierwszej kolejności otrzymuje osoba z tej listy wykazująca podobieństwo do dawcy, a której życie jest zagrożone, co wiąże się z pilnością przeszczepu. Wybór biorcy odbywa się zgodnie z bardzo zaostrzonymi procedurami, jest transparentny i wnikliwie kontrolowany.
- Jak wygląda ciało po pobraniu narządów? Czy obawa przed jego „uszkodzeniem” bywa przyczyną braku zgody ze strony rodziny na pobranie narządów?
MZ: - Tak, rzeczywiście, ludzie czasami się tego obawiają. Ale w rozmowach z najbliższymi zmarłego wyjaśniam również i tę kwestię. Tłumaczę delikatnie, że pobrania odbywają się zawsze z pełnym poszanowaniem zmarłego, a po pobraniu na ciele zostają szwy jak po zabiegu operacyjnym.
- Czy koordynatorzy interesują się losem biorców? Czy dopytują o powodzenie zabiegu?
MZ: - Oczywiście! Otrzymanie informacji o udanym przeszczepie to taka przysłowiowa wisienka na torcie. To happy end tej słodko-gorzkiej historii. Zawsze jesteśmy zainteresowani przebiegiem operacji i samopoczuciem biorcy. Zresztą rodzina dawcy często również chce wiedzieć, czy przeszczep się udał, a ja udzielam im takich informacji, oczywiście bez ujawniania danych osobowych biorcy. Takie wiadomości mogą również przyczynić się do złagodzenia bólu po stracie bliskiej osoby.
- Idea transplantologii jest więc wzniosła i niesie nadzieję dla wielu ludzi.
MZ: - Jak najbardziej! Ja i reszta zespołu z naszego oddziału nie mamy co to tego żadnych wątpliwości. Choć oczywiście jako ludzie zauważamy również tę drugą stronę medalu, związaną ze śmiercią dawcy i bólem jego bliskich po tej stracie. Widzimy ten dysonans, który polega na przeplataniu się utraty życia z radością z jego ratowania, ale taka właśnie jest ludzka egzystencja – wiąże się ze smutkiem i radością, z dylematami i wyborami.
Dzięki przeszczepowi człowiek zyskuje nowe życie i podnosi jego komfort, wraca do pracy, szkoły, do swoich pasji i zawsze warto o to zawalczyć.